niedziela, 16 czerwca 2013

Do (ewentualnych) czytelników.!

Na liczniku liczba coraz większa, a komentarzy jak nie było tak nie ma. Ja rozumiem, że jestem w "świecie blogerów" jeszcze nowa, ale jeżeli już ktoś wchodzi to niech zostawi po sobie jakiś ślad. Chociażby jedno słowo. Nie każdemu musi się podobać to co pisze, ale jedno dwa słowa własnej opinii was nie zbawią. Jeśli ktoś ma czas, żeby tutaj wejść to dodanie króciutkiego komentarza chyba nie zrobi mu dużej różnicy. Ja naprawdę chce wiedzieć czy ktoś to czyta, żeby pisać dalej. Bo po co skoro nikogo to nie interesuje. Jestem tym troszeczkę podłamana..
MacDusia

środa, 12 czerwca 2013

Miniaturka: Zemsta I

Zemsta I


Wpatruje się w twoją bladą, nieobecną twarz. Twoje ciało pogrążone w głębokim śnie. Wiem, że to jego dzieło. Że to wszystko to jego wina. Siedzę przy twoim łóżku w bezruchu. Patrzę jak z każdym dniem uchodzi z ciebie życie. Nic nie czuję. O niczym nie myślę. Nie wiem nawet, który już dzień czuwam nad twoim łóżkiem czekając aż się obudzisz. Ale co dzień mam coraz mniej nadziei, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę twoje roześmiane oczy. Usłyszę twój śmiech, słowotok, którego dostawałaś za każdym razem kiedy widziałaś mnie na horyzoncie. I wiem, że to wszystko jego dzieło. Spoglądam na twoje liczna rany. Tak liczne, że od samego patrzenia wszystko mnie boli. I wiem , że to wszystko jego dzieło.  Tracę cię. Jesteś coraz dalej. A ja nie mogę cie zatrzymać. Choć tak bardzo chcę. Chcę powiedzieć jak bardzo mam ci za złe, że ukarałaś mnie za jego błędy. Chce ci powiedzieć jak bardzo tęsknie, jak bardzo mi ciebie brak. Chcę powiedzieć, że nasz pies nauczył się podawać łapę. Chce powiedzieć,  że twój prezent,  który dałaś mi na urodziny znów był do kitu. Chciałabym ci to wszystko przekazać i zobaczyć jak twoje brwi ściągają się w gniewie, a oczy spoglądają we mnie z rządzą mordu. Zobaczyć jak obrażona nie odzywasz się do mnie przez 5 minut by po chwili zapomnieć,  że kiedykolwiek byłaś zła. Chciałabym.. Dlaczego to musiałaś być ty? Dlaczego chcesz zostawić mnie tutaj samą? Dlaczego ten jeden raz w życiu byłaś taką cholerną egoistką i myślałaś tylko o sobie? I dlaczego już nigdy nie będę mogła zadać Ci tych wszystkich pytań? Usycham.. Usycham bez Ciebie. Wykrwawiam się. Wykrwawiam się za każdym razem gdy przypominam sobie chwilę z tobą spędzone. Odchodzę razem z tobą. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Zabijasz mnie. Zabierasz ze sobą moje serce. I to wszystko jego dzieło.
Nagle słyszę jakiś dźwięk. Może to twój telefon? Przecież zawsze nastawiałaś sobie alarm aby nie zapomnieć podlać swoich ulubionych fiołków które zasadziłaś na balkonie. A może to ptak?  Nie zdążam się nad tym głębiej zastanowić, bo nagle do sali w której leżysz wpada chmara ludzi. Co oni tu robią? I czemu ktoś wyprowadza mnie za drzwi? Chcę się wyszarpać, nakrzyczeć na nich wszystkich, że zakłócają twój spokój, ale nie robię nic. Patrzę tylko jak osoby w białych kitlach podłączają do ciebie różne urządzenia. Po chwili nastaję cisza. Ktoś wychodzi z twojej sali i coś do mnie mówi. Nie wiem nawet co. Wpatruje się tylko w ciebie. Bez uśmiechu, bez życia. Odeszłaś. Odeszłaś..Ale twoja śmierć nie pójdzie na marne. Zemszczę się.  Sprawie, że będzie go bolało bardziej niż mnie teraz. Bo to wszystko jego dzieło..Jego dzieło.
***
Który to już dzień?  Piąty, dziesiąty, setny.. A może nie minęła nawet godzina? Wiedziała tylko tyle, że bez niej wszystko straciło sens. Herbata stała się po prostu brązowa, a ściany po prostu białe. Wszystko jest inne. Nic nie jest takie jak przedtem. Ich dom jest pusty. A ona wraz z nim. Jest pusta. Stała się niczym. Wszystko straciło swój blask, kolor. Świat nawet nie zauważył jej odejścia. Ale ona cierpi za każdego z osobna. Ludzie nie stali się inni po jej odejściu, ptaki wciąż śpiewają tak samo.. A jednak inaczej. Wokół nie ma tej szczęśliwej aury. Razem z nią straciła wszystko. A przecież oprócz niej wszystko jest tam gdzie było kiedyś. Miała dość. Tej ciszy. Pustki. W akcie nagłej rozpaczy złapała stojący nieopodal kubek i cisnęła nim o ścianę. Chwilę później zorientowała się, że to był jej ulubiony. Z Kubusiem Puchatkiem. A w nim był jej ukochany sok pomarańczowy, który tak niedawno jeszcze piła. Coś w niej mnie pękło. Z oczu poleciały łzy. Krzyk. Kobiecy krzyk. Wszędzie słychać było tylko ten krzyk. Tak rozpaczliwy, pełny bólu i tęsknoty. Upadła na kolana wprost na pozostałe jeszcze na ziemi odłamki porcelany. Nie czuła jednak nic..Bo czym był ten ból w porównaniu do tej straty. Szloch wydobywający się z jej gardła niósł się po całym domu.
-Dlaczego..?Dlaczego mi ją zabrałeś..?No dlaczego..?  Czemu ona była winna, co..?No czemu..-szeptała..Położyła się na ziemi, otulając ramionami. Cała się trzęsła. Jej serce było rozszarpywane na malutkie kawałki. Śmierć tak bliskiej osoby przeszywała je na wskroś.. Leżała tak jeszcze chwilę, aż w końcu zapadła w tak długo wyczekiwany sen.
Obudziło ją pieczenie w okolicy kolana. Gwałtownie otworzyła oczy. Zdziwiła się, kiedy zauważyła, że znajduję się w swojej sypialni a w dodatku leży na swoim łóżku. Spojrzała przed siebie doszukując się powodu bólu swojej nogi. Jak się okazało to Ginni właśnie opatrywała jej rany, które zrobiła sobie upadając na rozbity kubek.
-Coś ty ze sobą zrobiła- Hermiona usłyszała po chwili szept przyjaciółki. Nie odpowiedziała. – Nie zamierzasz się teraz do mnie odzywać? Zaszyjesz się tu i dalej nie będziesz wychodzić z domu?? Hermiona, nie możesz tak żyć! Wiem, że jest ci ciężko, ale..
-Gówno wiesz- wychrypiała w końcu, odwracając głowę w stronę okna. Padało. Po chwili usłyszała trzask drzwi. Zacisnęła powieki. Zraniła ją. Ale taka była prawda. Nikt nie mógł wiedzieć co ona teraz czuję. Nikt..Wstała z łóżka i ruszyła ku drzwiom. Wyszła z pokoju i zeszła na dół, do kuchni. Tam odwrócona do niej tyłem stała Weasley’ówna.  Hermiona jak gdyby nigdy nic włączyła czajnik. Wyjęła z szafki kubek i nasypała do niego 3 łyżeczki kawy. Wsłuchiwała się w bulgotanie gotującej się wody. Po chwili siedziała przy stole z parującym napojem w rękach. Wzięła łyżeczkę cukru, potem drugą i trzecią..
-Moja mama jest chora- dźwięk mieszania cukru przerwały słowa rudej.
-Ile?- zapytała prosto z mostu Hermiona patrząc tępo w blat stołu.
-Rok może dwa.
-I co w związku z tym? Mam poczekać z pogrzebem siostry żeby zrobić podwójną uroczystość?- zakpiła. Sekundę później poczuła piekący ból na policzku.
-Jak możesz?!- krzyknęła Ginny nachylając się nad brązowowłosą.
-To co chciałaś usłyszeć?? „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Molly wyzdrowieje i jeszcze przeżyje nas wszystkich??” Tego chciałaś?? To przykro mi, ale ode mnie tego nie usłyszysz..-odparła z goryczą
-Przecież wiesz, że nie..
-Więc po jaką cholere, mi to powiedziałaś, hę? Chciałaś mnie dobić?!  Dodać mi zmartwień?
-NIE!! Chciałam ci tylko uświadomić, że nie tylko ty cierpisz po odejściu Alice. Że nie tylko ty masz problemy!! Mi też jest ciężko. Teraz jeszcze bardziej! Ale  nie chcę się poddawać. Nie chcę żeby moja matka widziała jak boli mnie ta wiedza, że ją w końcu stracę. Pragnę by chwilę kiedy mam ją jeszcze przy sobie były najcudowniejszymi w jej życiu. I nie pozwolę żebyś to schrzaniła! Jesteś dla mojej mamy jak 2 córka której nigdy nie miała. Ona chcę dla ciebie jak najlepiej. Wie jak cierpisz! Ale nie zgodzę się na to by zamartwiała się nad tobą. Po pogrzebie Ali wracasz do życia rozumiesz!! Nie będziesz się nad sobą użalać! Będziesz żyła tak jak kiedyś!!
-Czy ty słyszysz w ogóle co ty mówisz?? Jak kiedyś??
-Tak doskonale wiem co mówię! I choćbym miała rzucić na siebie imperiusa nie pozwolę ci..Nie pozwolę- rzekła i zniknęła z głuchym trzaskiem teleportacji.
***
Stała nad trumną swojej siostry, patrząc jak bryłki ziemi odgradzają ją od niej na wieki. Stłamsiła w sobie łzy. Wyłączyła wszelkie uczucia. Wiedziała, że musi wziąć się w garść. W końcu to do niej dotarło. Lecz  nie wiedziała czy uda jej się wstać po tym co ją spotkało. Wiatr smagał jej kapelusz i czarną sukienkę. Kiedy grobowiec przykryty został białą, marmurową płytą odwróciła wzrok. To był koniec. Ona odeszła. Już jej nie ma. Nie cofnie czasu. Ale ma wspomnienia. Najwspanialsze o jakich mogła zamarzyć. To jedyne co jej  po niej zostało. Nigdy o niej nie zapomni. Mimowolnie po jej policzku potoczyła się pojedyncza łza. Jedyna jaką wylała tego dnia..Po chwili poczuła jak ktoś łapie ją za rękę. To była Ginny. Posłała jej słaby uśmiech i przytuliła się do brązowowłosej.
-Dziękuje-szepnęła i odeszła. Hermiona w tym jednym słowie zalazła wszystko co chciała jej przekazać przyjaciółka. Lecz zanim zdążyła ją zatrzymać, by coś jej powiedzieć otoczył ją tłum znajomych ludzi, którzy zaczęli składać jej kondolencję. Wyłączyła się mniej więcej na drugiej osobie i co jakiś czas machinalnie kiwała głową i dziękowała. W końcu wszyscy się rozeszli, a ona w spokoju mogła porozmawiać z siostrą.
-Jak tam w świecie trupów, co Ali? Ładnie tam jest w ogóle? Szkoda, że nie dałam Ci aparatu, tam do środka, bo cyknęłabyś mi parę fotek. Zawsze robiłaś dobre zdjęcia. Ale za to strasznie fałszowałaś. Mama zawsze mówiła, że śpiewasz jak kot obdzierany ze skóry-zaśmiała się na to stwierdzenie- więc lepiej tam nie śpiewaj. Jeszcze cię wywalą i nie będziesz miała gdzie się podziać. Wiesz Alice, strasznie mi ciebie tutaj brakuję. Nie umiem zrobić tej twojej popisowej jajecznicy. Do tej pory nie wiem co źle robię. Ale tobie zawsze wychodziła perfekcyjna. Za to zupy robiłaś ohydne. Chociaż w sumie brakuję mi trochę tego twojego rosołu ze śmietaną. Był całkiem oryginalny. Kto wie,  może podbiłabyś jakieś francuskie podniebienia… Tęsknie za tobą.. Tak strasznie za tobą tęsknie. Wiesz co, przyjdę jeszcze jutro. Opowiem ci robiłam. Chociaż w sumie to pewnie za nudzę cię na śmierć. A nie. Przecież takie słowo już nie istnieje w twoim prywatnym słowniku..To do zobaczenia truposzu..-zakończyła po czym wyczarowała czarną różę i położyła ją na białej tafli marmuru. Skierowała się w stronę wyjścia z cmentarza kiedy jej uwagę przykuła postać stojąca za drzewem, niedaleko grobu  Alice. Nagle jej serce zamarło. Rozpoznała go. To był on. Cel jej zemsty. Draco Malfoy..