wtorek, 30 lipca 2013

Nowe życie cz.II

Dym wydobywający się z lokomotywy zasłonił im całkowicie widoczność, kiedy tylko pojawili się po drugiej stronie. Hermiona przeszła kilka kroków, chcąc wydostać się z chmur białej pary. Widok jaki ujrzała zaparł jej dech w piersiach. Piękny i ogromny peron 9 3/4 oblegany przez dziesiątki rodzin, chcących pożegnać swoje pociechy, które zobaczą dopiero za kilka miesięcy. Na torach stał cudowny, czerwony pociąg, który miał je zabrać w miejsce gdzie nauczą się czarować, doświadczą pierwszych miłości, poznają przyjaciół albo wrogów. Gdzie zdobędą nowe doświadczenia, przeżyją porażki. Wszędzie słychać było pohukiwanie sów, miauczenie kotów, krzyki podekscytowanych dzieci i szloch już tęskniących matek. Przez szyby w oknach przebijały się pierwsze promienie słońca, odbijające się w zalegających kroplach deszczu tworząc kolorowe refleksy. Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Teraz i ona stała się częścią tego świata. Jak przez mgłę usłyszała, że Alex coś do niej mówi, co zabrzmiało jak: Idę poszukać przedziału. Po chwili sama postanowiła wejść do tego majestatycznego pociągu i zająć sobie miejsce, co nie było wcale łatwe zważając na jej faktycznie dość ciężki kufer i dzieci, które latały tam i z powrotem. W końcu znalazła wolny przedział. Z trudem odsunęła stare drzwi i opadła na miejsce obite zakurzonym materiałem. Rozejrzała się. Było tu jeszcze 5 wolnych miejsc, więc mało prawdopodobny stał się fakt, że nikt już więcej nie przyjdzie. Na razie jednak postanowiła coś poczytać. Z walizki wyjęła jakąś grubszą książkę i pogrążyła się w lekturze. Nie trwało to jednak długo, gdyż po chwili do przedziału nonszalanckim krokiem wszedł blondwłosy młodzieniec. Z pewnością musiał być bardzo przystojny. Platynowe, rozwichrzone włosy opadały na mleczno-białe czoło, stalowo-szare oczy przeszywały Hermione na wskroś i jedyne co psuło ten niesamowity efekt to grymas na jego twarzy.
-Co ty tu robisz, ha?!- zapytał, a chłodny ton jego głosu spowodował, że dziewczyna momentalnie zbladła, nie mogąc wydusić z siebie słowa- No mówię do ciebie. Jesteś niemową?!
-Nnie.. Ja tylko.. Chciałam..
-No co chciałaś? Jakbyś nie wiedziała zajęłaś moje miejsce, więc radzę ci opuścić to pomieszczenie dopóki jestem jeszcze miły..
-Przepraszam, ale kiedy przyszłam nikogo nie było więc pomyślałam, że jest wolne.
-To źle myślałaś, a teraz wyjdź z łaski swojej- burknął tylko. Hermiona widząc, że nie ma nic do gadania wstała i podeszła do półki, zdjąć swój kufer. Pech chciał, że coś się zaklinowało i dziewczyna nie mogła go wyjąć. W końcu pociągnęła z całej siły i walizka z impetem uderzyła w ramie stojącego obok Malfoy'a. Nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić jaki ból przeszył rękę nastolatka oznaczoną Mrocznym Znakiem. Łzy cisnęły się do jego szarych oczu, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie mógł złapać tchu, płuca paliły go żywym ogniem. Hermiona patrzyła na to wszystko zszokowana i przerażona. W życiu nie spodziewała się takiej reakcji blondyna. Nagle zauważyła, że dłonie chłopaka zaciskają się w pięści, które aż pobielały. Reszta potoczyła się bardzo szybko. Mężczyzna jednym gwałtownym ruchem przydusił ją do ściany i wydyszał przez zaciśnięte zęby.
-Zejdź mi z oczu..- po czym wyrzucił ją na korytarz razem z jej wielkim bagażem. Jego siła była wbrew pozorom tak duża, że Hermiona z rozpędu uderzyła w okno pociągu i osunęła się powoli na ziemię. Z jej brązowych oczu popłynęły słone łzy mocząc zaróżowione policzki. Roztrzęsionymi rękami przysunęła nogi i schowała w nich głowę. Łkała po cichutku wcale nie chcąc by ktokolwiek ją zauważył. Kiedyś odpyskowałaby mu tak, że nawet by na nią krzywo nie spojrzał. Ale teraz.. Nie! Nie może tak myśleć. Teraz jest dobrze tak jak jest. Gdyby wciąż była dawną Hermioną to.. W ogóle nie ma co się nad tym zastanawiać! Nagle z jej rozmyślań wyrwał ją głos jakiejś dziewczyny.
-Przepraszam, ale musisz opuścić korytarz gdyż uczniom nie wolno.. Boże.. Ty płaczesz?- krzyknęła rudowłosa osóbka stojąca przed nią. Jej młoda obsypana piegami twarzyczka wyrażała zakłopotanie, a zielone oczy przepełnione były troską.
-Ja..ja ..przepraszam - wychlipała roztrzęsiona. Była w kompletnej rozsypce. Czuła się beznadziejnie i samotnie. Po co przeprowadziła się do Londynu? Czemu opuściła Beauxbaton? Kiedy tak użalała się nad sobą nie zauważyła, jak rudowłosa zabiera jej kufer i kieruje się z nim do jakiegoś przedziału. Po chwili wróciła i kucnęła obok Hermiony.
-Nie wiem jeszcze co się stało, ale nie chcę, żebyś zalewała się łzami na korytarzu, więc teraz chodź. Zaprowadzę cię do mojego przedziału, dobrze?-mówiła. Brązowowłosa popatrzyła na nią załzawionymi oczami i powoli pokiwała głową. Lekko się chwiejąc wstała i poszła za nowo poznaną dziewczyną. Całemu temu zdarzeniu, zza lekko rozsuniętej firanki przyglądał się pewien blondyn. Pluł sobie w brodę, że odważył się podnieść rękę na kobietę, tym samym doprowadzając ją do takiego stanu. Może nie był najmilszym chłopakiem, ale to nie oznaczało, że jest jakimś brutalem. Tłumaczył to sobie tylko tym, że uderzyła go w Mroczny Znak, który wciąż niemiłosiernie piekł. To jednak nie zmienia faktu, iż powinien nad sobą panować.
-Merlinie, mazgaje się jak baba-szepnął do siebie, po czym w końcu opadł na fotel i przymykając powieki oparł głowę o szybę. Powoli ten dzień go wykańczał.
                                                                ***
-..no i wtedy wyrzucił mnie za drzwi-dokończyła Hermiona, mnąc w rękach chusteczkę higieniczną. Spuściła wzrok na ręce i wypuściła cicho powietrze.
-Co za gnida!- krzyknęła oburzona Ginny, bo tak jak się okazało miała na imię dziewczyna o płomiennorudych włosach.
-Kto jest gnidą?- zapytał właśnie przybyły chłopak, łudząco podobny do Weasley'ówny. Za nim stał brunet o przenikliwych, zielonych oczach ukrytych za szkłami jego okrągłych okularów.-O, hej-powiedział uśmiechając się lekko.
-Poznajcie się, to jest Hermiona, nowa uczennica, a to mój brat Ron i Ha..
-Harry Potter, wiem- dokończyła Miona blado się uśmiechając.
-No tak. Cóż zdziwiłbym się raczej gdybyś mnie nie znała. To co masz jakieś pytania? Jak przeżyłem i tak dalej?- zapytał Potter
-Oj wierz mi, sama tego nie lubię. Jeżeli ci to coś powie to mam na nazwisko Granger.-powiedziała spokojnie. Harry na te słowa wytrzeszczył oczy w zdumieniu.
-Że też cie nie poznałem! Przecież widziałem cię kilkakrotnie w mugolskiej gazecie! Tak żałowałem, że nie mogłem przyjść na ostatnią premierę
-Czy ktoś mógłby wytłumaczyć nam o czym Harry tak nawija?-zapytał Ron z głupią miną.
-Mój tata jest całkiem znanym reżyserem.
-Kim?-tym razem pytanie zadała Ginny.
-Reżyser zajmuje się tworzeniem filmów.
-Filmów?-głos ponownie zabrał rudzielec
Rodzeństwo Weasley kompletnie pogubiło się w tej rozmowie. Słowa których używała Hermiona były im całkowicie obce. Nikogo więc nie zdziwiły wyrazy twarzy obojga. Harry tylko zaśmiał się, rozbawiony tym widokiem.
-To coś takiego jak nasze zdjęcia. Postacie ruszają się, ale także mówią. No i całość trwa znacznie dłużej.
-Aaa..I co się z tym robi?-wciąż dopytywał się Weasley.
-Ron to się ogląda, tak..dla rozrywki-odrzekł Harry, po czym bardziej przybliżył się do brązowowłosej.
-Ten film "Komnata Śmierci" był fenomenalny! To efekt, ta groza, poezja. Oglądałem go chyba 10 razy i za każdym ze strachu trzęsłem się jak osika.
-Komnata Śmierci?!- zapiszczał rudzielec- to ktoś chce to oglądać? Przecież to musi być straszne. Ładna mi rozrywka..
-To są horrory. Specjalnie są tak zrobione, żeby się bać. Zakrwawione trupy, egzorcyzmy, krzyki, cmentarze. To jest właśnie najlepsze!!-szeptał podekscytowany brunet. Ron był już całkowicie blady, a jego oczy całkiem nieobecne, wskazywały, że jego wybujała wyobraźnia pracowała właśnie na pełnych obrotach. Jego "ukochana" siostra wykorzystała więc sytuacje, podsunęła się do niego, nachyliła nad uchem brata i..
-BUU!!-krzyknęła znienacka. Rudzielec podskoczył, cały roztrzęsiony. Zrzucił i rozlał przy okazji wszystkie smakołyki, które kupił z wózka ze słodyczami. Zaklął pod nosem.
-Co? Ronuś się nam przestraszył?-zaszczebiotała dumna z siebie Ginny.
-Weź przestań-burknął tylko zawstydzony Weasley.
-No dobra,nie obrażaj się już. Niech Hermiona nam lepiej coś o sobie opowie-powiedziała dziewczyna. Na jej słowa samej zainteresowanej zrzedła mina. Polubiła tę trójkę, a już na stracie musiała ich okłamywać. No może nie tak dosłownie, po prostu zataić pewne istotne fakty. Nie znosiła tego czym była, tego co musiała ukrywać na samym dnie swojej podświadomości, tego o czym nikt z wyjątkiem wybranych nie miał prawa się dowiedzieć.
-A więc-zaczęła- pochodzę z Francji,a dokładniej z miasta Marsylia. Znam oczywiście francuski, ale od urodzenia posługuje się głównie angielskim, więc nie mam specjalnego akcentu. Moja mama jest projektantką mody,a tata reżyserem, jak już wiecie. Mam też brata bliźniaka, Alexa. Do 15 roku życia uczęszczałam do Beauxbaton, ale z pewnych przyczyn musiałam przeprowadzić się do Londynu. No i jestem..-zakończyła
-A twoi rodzice.. to mugole?- zapytał Ron. Serce dziewczyny znów przyśpieszyło na moment. Spięła wszystkie mięśnie, ale oddychała spokojnie. Kolejne kłamstwa-pomyślała
-Tak..Dla większości czarodziejów jestem po prostu mugolakiem i niech tak zostanie.- powiedziała tylko. Reszta wiedziała, że dziewczyna nic już więcej nie powie, dlatego nie naciskali. Większość podróży minęła im na luźnej rozmowie. Tylko Hermiona siedziała zamyślona, spoglądając w okno i co jakiś czas z uśmiechem przyglądając się jak dwoje chłopców zawzięcie rozprawia na temat tego kto w tym roku zdobędzie Puchar Quidittcha. Ginny także co chwilę włączała się do rozmowy, lecz więcej czasu poświęcała na obserwowaniu nowej koleżanki. Wiedziała, że ta coś ukrywa i , że jest jej z tym ciężko. Chętnie by jej pomogła, lecz co w tej sytuacji mogła zrobić. Bardzo chciała zaprzyjaźnić się z tą tajemniczą osobą. Czuła bowiem, że świetnie by się rozumiały. Wiedziała jednak, iż puki Hermiona nie będzie pewna co do jej lojalności, nic nie powie.
                                                                      ***
Hogwart.  Jak zawsze piękny i majestatyczny zamek odcinał się od mroku nocy tysiącami pochodni zapalonymi w każdym możliwym jego zakątku. Wszędzie można było usłyszeć westchnienia zachwytu i piski pierwszorocznych, którzy byli zarumienieni z podekscytowania. Hermiona także z wyrazem pełniej aprobaty przyglądała się tej ogromniej i magicznej budowli. Czuło się ten czar i starość całego zamku, który podsycał tylko aurę tajemniczości. Gdy wszyscy znaleźli się w Wielkiej Sali oczy najmłodszych błysnęły zachwytem, a młode twarze przysłonił szczery i uroczy uśmiech. Cały sufit usiany był gwiazdami skrzącymi się na tle czarnego nieba. Wokół latały świece rozświetlając tym samym całą salę, wzdłuż której ciągnęły się 4 długie stoły każdego z domów: Gryffindoru, Ravenclawu, Hufflepuffu i Slytherinu. Brązowowłosa stała w tłumie jedenastolatków czekających  na ceremonie przydziału, rozglądając się za Alexem
"Gdzie on się podział??" krzyczałam w myślach. W końcu zobaczyła jak jej brat przeciska się przez grupkę poddenerwowanych dzieci.
-Dokąd ty znowu poszedłeś?- zapytała
-Oto samo mógłbym zapytać Ciebie! Wszędzie cię szukam. Gdzie byłaś przez całą drogę?
Hermiona chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Pamiętała, że jej brat zawsze bardzo emocjonalnie podchodził do sytuacji kiedy ktoś był dla niej "niemiły" i za każdym razem stawał w jej obronie. Tym razem jednak nie chciała obarczać go kolejnymi problemami.
-Wiesz, poznałam kilka fajnych osób- powiedziałam siląc się na wesoły ton
-Tak? To miło- rzekł, sceptycznie przyglądając się siostrze. Chciał by zyskała takich przyjaciół na jakich zasługuję. Martwił się jak teraz sobie poradzi. Czas nauczył go bycia ostrożnym w stosunku do ludzi. Wiedział, że mogą ją skrzywdzić, a bardzo tego nie chciał.
-Proszę o uwagę!- głos profesor McGonnagal rozległ się po sali- Teraz odbędzie się ceremonia przydziału, po której każda z zebranych tu osób dowie się do jakiego domu będzie przynależeć. W drodze wyjątku oprócz pierwszorocznych, przydzielona zostanie także dwójka szóstoklasistów, od których teraz zaczniemy. Granger, Hermiona
Dziewczyna po tych słowach  ruszyła w stronę stołu nauczycieli, naprzeciwko którego stał stołek oraz nauczycielka ze starą, podartą tiarą. Powoli jak zbliżała się do wyznaczonego miejsca, serce podchodziło jej do gardła. W końcu usiadła, a na jej głowie złożona została tiara przydziału.
-Ciekawe, bardzo ciekawe. Niezwykła inteligencja to na pewno. Mogłabyś dorównać samej Rowenie. Ale co jak tu widzę. Ogromna odwaga, skrywana pod płaszczem nieśmiałości. Spryt i roztropność, jednocześnie brak chęci do obnoszenia się wśród ludzi. Hmm. Niech to będzie.. GRYFFINDOR!!-zakończyła. Po całej sali rozległy się oklaski, największe przy stole jej nowego domu skąd uśmiechały się do niej 3 znajome twarze. Hermiona z uczuciem ulgi ruszyła w tamtą stronę, wcześniej uśmiechając się pokrzepiająco do brata, który właśnie kierował się do miejsca które przed chwilą opuściła. Cały czas jednak czuła na sobie palące spojrzenie. Rozejrzała się chcąc zidentyfikować do kogo należy. Z zaskoczeniem spostrzegła, że przygląda się jej sam dyrektor i to z wielkim zaciekawieniem. Jej uwagę jednak odwróciła salwa braw skierowana w stronę Alexa. Ten z wielkim bananem na twarzy kroczył w jej stronę.
-No siostra, to teraz się już ode mnie nie odczepisz- powiedział siadając przy stole Gryffindoru.
-Na to liczę- odrzekłam przysiadając się obok niego. Kiedy ceremonia była już za nami powstał dyrektor i zaczął swoją przemowę.
-Moi drodzy! Rozpoczął się kolejny rok waszych zmagań w tej szkole. Mamy nadzieję, że jako inteligentni czarodzieje i tym razem sobie poradzicie. Jak zawsze przypominam, że po godzinie 23:00 nie wolno opuszczać swojego dormitorium, a wchodzenie do Zakazanego Lasu jest surowo zabronione. Informację o naborach do drużyny Quidittcha zostaną wywieszone na tablicach w waszych pokojach wspólnych. Na razie to tyle. Wcinajcię!- po tych słowach na stołach pojawiły się tony jedzenia. Od dropsów zaczynając na golonce z ziemniakami kończąc. Dziewczyna postanowiła jednak na lekką sałatkę i sok dyniowy. Pomimo swojej ogromnej chęci opuszczenia Wielkiej Sali pogrążonej w wielkim hałasie rozmów i oddania się relaksującemu zajęciu(czyt. czytaniu książek), musiała poczekać aż wszyscy skonączą jeść. A dlaczego? Bo nawet nie miała pojęcia gdzie znajduje się jej pokój.
                                                                          **
Po drugiej stronie sali stał stół Ślizgonów. Nikogo nie dziwił widok  pogrążonych w ciszy uczniów Slytherinu, co jakiś czas wymieniających między sobą drobne uwagi. Jedynym wyjątkiem był pewien blond włosy arystokrata, pogrążony w rozmowie ze swoim kolegą, Theodorem Nottem.
-To szlama?!-krzyknął nagle zdumiony Draco, zwracając tym samym uwagę nastolatków siedzących obok niego.
-Nie dżyj się. Sam byłem zaskoczony. Sądziłem, że Hogwart niżej upaść nie może. A tym czasem te mugolaki są wszędzie. Jak jakaś zaraza!  Mój ojciec nawet się zastanawiał czy nie przepisać mnie do Durmstrangu i wyjechać z Anglii. Ale sam wiesz. 'Obowiązki"-mówił Teo wyraźnie zbulwersowany. Draco natomiast czieszył się, że nie będzie miał już nic na sumieniu. W końcu kto by się przejmował uderzeniem szlamy. Bo napewno nie on. Młody Malfoy odnalazł ją wzrokiem w tłumie uczniów, siedzącą niespokojnie na swoim miejscu i co jakiś czas spoglądając w stronę wyjścia. W końcu zerwała się z ławki i szybkim krokem ruszyła w stronę drzwi. Blondyn od razu wywęszył okazję do uprzykszenia życia nowej gryfonce.
-Chodź, trzeba pokazać naszej szlamie, kto tu rządzi-szepnął do Notta, przywołując na twarz, wszytkim znany ironiczny uśmieszek. Oboje wstalli z miejsc i ruszyli za Hermioną. Ona powoli przemierzała korytarze zamku . Nie chciała się zgubić teraz kiedy było już całkiem ciemno. Bo co to za przyjemność spędzić noc w mrocznych i zimnych korytarzach. Nawet nie zauważyła, że dwa cienie idą za nią krok w krok. Bardziej przejęła się tym, że po raz 5 skręciła w tą samą stronę. Zrezygnowana stanęła i rozglądnęła się szukając jakiejkolwiek pomocy. Uciezyła się gdy zobaczyła dwie osoby zmierzające w jej stronę. Radość jednak nie trwała długo.
-Ojej, nasza szlamcia się zgubiła. Co teraz będzie? Przecież to takie straszne spędzić całą noc w ciemnych korytarzach..-powiedział jeden z nich. Rozpoznała w nim chłopaka, który wyrzucił ją z przedziału. Serce podeszło jej do gardła.
-Przeciesz wszyscy gryfoni to cioty, co sie więc dziwić że nie potrafią się odnaleźć w niewielkim zamku-dodał drugi i zaśmiał się szyderczo. Gryfonka zaczęła się cofać , ale przecież ja na złość musiała trafić na ścianę. Nie było jak uciec. Może kiedyś by sobie poradziła, ale teraz jest teraz.. Zastanowiła się czy jeżeli krzyknie dość głośno, to ktoś zdąży ją znaleźć zanim ci dwaj ją gdzieś zamkną. W sumie to nawet nie wiedziała jakie mają zamiary.
-Czego ode mnie chcecie?-powiedziała hardo, nie dając rady jednak ukryć drobnego drżenia jej głosu.
-Pokazać ci twoje miejsce szlamo-wysyczał blondyn z takim chłodem, że Hermiona aż się zatrzęsła. Nagle zobaczyła, że drugi ślizgon wyciąga różdżkę po czym oplatają ją niewidzialne liny. Zanim zdążyła krzyknąć jej usta także zostały zakneblowane. Poczuła, że się unosi i po chwili sunęła powoli kilkanaście stóp nad ziemią. Bała się co mogą z nią zrobić. Po chwili kroki nastolatków stały się głośniejsze. Zorientowała się, że znajdują sie w łazience. Chłopcy szeptali coś miedzy sobą, a dziewczyna nagle poczyła że spada. Już wolna od więzów , zaczęła łapać powietrze, choć wiedziała, że to i tak nie sprawi , iż nie spadnie na ..No właśnie na co? Po chwili otrzymała odpowiedz. Leżała w wannie wypełnoinej szlamem.
-Właśnie  tu jest twoje miejsce.. Jesteś niczym..-usłyszała szept koło swojego ucha. Niedługo potem została sama. Podniosła się delikatnie i na trzęsących się nogach wyszła z wanny. Poślizgnęła się jednak na śliskiej od brązowej mazi posadzce i już leżała jak długa. Do oczy napłynęły łzy, a całym wstrząsnął szloch. Dziewczyna podkuliła tylko nogi  i wykończona zdarzeniami całego dnia, zasnęła.
                                                                ***
A więc druga część pierwszego rozdziału. Przepraszam, że tyle to trwało, ale nie miałam ani trochę czasu, w dodatku komputer cały czas świruje. Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale oceńcie sami. Z utęsknieniem czekam na wasze komentarze.
Pozdrawiam, MacDusia